sobota, 22 listopada 2014

Informacja!!!

Ze smutkiem ogłaszamy, że zawieszamy bloga :( 
Może kiedyś go odwiesimy
Natomiast dobra wiadomość jest tak, że będziemy pisać innego bloga :)
http://onedirection-adventure.blogspot.com/

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 5

*Oczami Jassicy

Poszłam na dach. Przyznam, że nic nie chce mi się robić. Zawsze dobrze mi się myśli na dachu. To jedyne


miejsce, do którego nie chodzi ze mną Katrina. Jestem 


ciekawa czy ona czasem myśli o rodzicach, jakby to 

było, gdyby oni nadal żyli? Jakby nie było tego pożaru? 


Zawsze mnie to ciekawiło, ale nie rozmawiałam o tym z 


Katrin. Raz jak próbowałam strasznie się zdenerwowała, 


nakrzyczała na mnie, że w ogóle o tym wspominam, 


że to nic nie zmieni i nie warto tego rozpamiętywać. No  


więc nie próbowałam już drugi raz. Dla niej to bardzo 


trudna sprawa, w sumie tak jak dla mnie. No, ale jakoś sobie bez nich 


radzimy, może nie w najlepszy sposób 


jaki jest, ale bynajmniej mamy co jeść. Nie jestem pewna czy to dobrze, że


spotkałyśmy Gang One Direction,


no ale mniejsza z tym. Jedyne co mnie teraz wkurza to to, że Karina 


zaprzyjaźniła się z Louisem. Nie wiem czy można im 


ufać, sama zresztą mówiła, że musimy na nich uważać, a teraz... 


-Dlaczego tutaj przyszłaś? - wyrwał mnie jak zwykle z zamyślenia Harry.


-Bo lubię czasem tu przyjść i wszystko przemyśleć. A dlaczego pytasz?

-Szukałem Cię - jak mam być szczera, to jego odpowiedź strasznie mnie zaskoczyła.
-Po co? 
W odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. To bardzo ciekawe, szuka mnie, ale nie wie po co. Nie no po prostu szczyt inteligencji. Nie powiem, że go nie lubię, ale mógłby już sobie pójść jak nie ma nic do powiedzenia. 
-Widzisz tamten budynek? - zapytał mnie. 
-Oczywiście, że tak. Dlaczego pytasz?
-Wiesz co się stało z właścicielami tego budynku?
-Mniej więcej, ale moja siostra wie więcej.
-Trudno. Mów co wiesz.
-No więc... Mieszkało w nim małżeństwo z dwójką dzieci, no i rodzina zaginęła? 
-Pół na pół.
-Jak to?
-Zawołaj Karinę.
Właśnie się odwróciłam żeby ją zawołać, ale ona tam już stała. Opierała się o ścianę, a raczej to co, po niej zostało. Uśmiechnęła się i podeszła do nas.
-Więc tak. Mieszkające tam małżeństwo miało córkę i syna. Dziewczynka była o dwa lata starsza od brata.
Ich rodzice zaginęli cztery, może pięć lat temu. Dziewczyna zajmowała się swoim bratem, ale dwa i pół roku temu miała wypadek samochodowy, w którym zginęła - tu moja siostra się zatrzymała. Ale skąd ona tyle o tym wie? Pokręciła głową i dokończyła. - Ale nie wiem co stało się z chłopakiem.
-Skąd Ty tyle o tym wiesz?
-Lubiłam ten dom. Często go obserwowałam... 
-Wiesz jak mieli na nazwisko?  - zapytał Karinę Harry.
-Tak. Styles... - wow, czyli to tak jakby jego dom. - Ty masz tak na nazwisko. To Twój dom, prawda?
-Tak i nie. Nie mieszkam w nim. To zbyt niebezpieczne. Naprawdę się wcześniej nie skapnęłaś?
-Trochę mi przypominałeś tamtego chłopaka, ale mało jest podobnych ludzi na świecie? 
-W sumie. 
Moja siostra uśmiechnęła się i poszła za pewne z powrotem na swój parapet. Ona się świetnie dogaduje z każdym. Wszędzie czuje się dobrze, a jeśli tak nie jest to potrafi to świetnie zakamuflować. To jest nie fair. Wszędzie świetnie sobie radzi, a ja mam takie miejsca gdzie bez niej nie dam rady, to smutne, ale prawdziwe. Jesteśmy siostrami i ona też powinna mnie potrzebować. Ale nie, ona potrzebuje tylko swojej pieprzonej ciszy i spokoju, wtedy podejmuje najlepsze działania, ale pod presją też świetnie działa. Kiedy jeszcze miałyśmy rodziców, to ona miała tysiące przyjaciół. Ja tylko jedną przyjaciółkę. Nazywała się Nicole. Była dla mnie jak druga siostra. Zawsze bawiłyśmy się razem. Teraz nawet nie wiem gdzie jest, gdzie mieszka, co się z nią dzieje, czy mnie pamięta. To smutne, kiedy nie utrzymujesz kontaktów z jedyną przyjaciółką jaką masz lub miałaś. 
-Wszystko okej? - zapytał mnie Harry.
-Co? A tak, wszystko w porządku - odpowiedziałam, a on mnie przytulił. To miłe z jego strony, choć powiedziałam, że wszystko okej.
-Idziemy do reszty?
-Idź. Zaraz przyjdę.
-Spoko - odpowiedział mi i poszedł.

*Oczami Harrego

Zrobiło mi się żal  Jassicy. Na pierwszy rzut oka widać, że strasznie się różni od Kariny, charakterem i wyglądem. Ale widać też, że są ze sobą bardzo zżyte. Nie dziwię się. Ogółem Karina lepiej się dogaduje z ludźmi jest bardziej ufna, choć sądzę, że to tylko pozory. Jass na początku obserwuje, a dopiero później działa, no i oczywiście zawsze słucha się siostry. Co dowodzi tylko temu, że Karina rządzi w ich gangu. Gdy wszedłem do pokoju, Karina siedziała na parapecie i uśmiechała się do Louisa, który coś jej opowiadał. Zayn, Niall i Liam, gadali, a raczej coś ustalali. W sumie same nudy, po chwili do pokoju weszła Jassica. Spojrzała się na mnie, a następnie jej wzrok powędrował w kierunku jej siostry. Chyba nie była za bardzo zadowolona z faktu iż jej siostra gada z Lou.
Dziwne. Moim zdaniem pasowali by do siebie. No i jest jeszcze taki jeden fakt, że Louis nie przepada za kumplowaniem się z dziewczynami. Ogółem nie lubił z nimi nawet gadać. Jak mam być szczery to trochę mnie to dziwi. Podszedłem do Jassicy. Nawet nie zwróciła uwagi. Siedziała wpatrzona w Karin i się uśmiechała. Może nie ma nic przeciwko temu, że Lou gada z jej siostrą? Tylko udaje, że jej się to nie podoba? A może po prostu cieszy się tym, że jej siostra jest szczęśliwa? 
-A teraz to ja się Ciebie zapytam. Nad czym się teraz zastanawiasz? - zapytała mnie niebieskooka.
-Nad niczym. Tak sobie myślałem... 
-O co chcesz mnie zapytać? - skąd ona wie, że chce się jej o coś zapytać? W sumie jest bardzo bystra.
-Cieszysz się, że Twoja siostra lubi Louisa? - gdy wypowiedziałem to zdanie, uśmiech momentalnie zniknął jej z twarzy. Podniosła się z podłogi i podeszła do ściany.
-A czy ja wyglądam na osobę, która by się cieszyła z tego powodu?
-Raz tak, raz nie...
-To ja Ci odpowiem. Nie, nie cieszę się. Jak mam być szczera to mnie strasznie wkurza. Ona zawsze robi to co chce i nikogo się nie słucha - powiedziała Jass, choć widziałem, że powstrzymuje się od wykrzyczenia tego co sądzi o tym wszystkim. Ale i tak wszyscy zaczęli się na nią patrzeć, a ona kontynuowała. - Zawsze lepiej dogadywała się z ludźmi, miała więcej przyjaciół, była bardziej ufna, sprytniejsza i mądrzejsza. Potrafi sobie poradzić gdziekolwiek by nie była. Po prostu zawsze jest lepsza ode mnie! - to ostatnie zdanie wykrzyknęła i pobiegła na dach. Bynajmniej tak sądzę. Karina wstała, a na jej twarzy malował się nie pokój.
-Co ona znowu wygaduje... - powiedziała i również poszła na górę. Louis również wstał, ale mu przeszkodziłem.
-To sprawa rodzinna, Lou.
-Pewnie masz rację. 

*Oczami Kariny 

Co ona do jasnej cholery wygaduje? Ja perfekcyjna we wszystkim? No dobre żarty. Poszłam do niej. Widziałam, że Lou chciał pójść za mną, ale Harry mu przeszkodził. Dobrze zrobił. Tym mniej o mnie wie tym lepiej. Nie tylko dla mnie, ale też i dla niego. Ja wcale nie jestem ufna w stosunku do wszystkich. Ja udaję, że jestem ufna, ale tak naprawdę nie jestem. Muszę się dobrze zastanowić nad tym co odpowiem. Jass sądzi, że jestem od niej lepsza. Ale to nie jest prawda. Zawsze sądziłam, że dobrze sobie radzi, jak i  nie lepiej ode mnie. Może i potrafię poradzić sobie w trudnych sytuacjach, ale nie we wszystkich.
-Jassica, możemy porozmawiać?

-------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję mojej przyjaciółce Adze, która dała mi pomysł na ten rozdział. 
Dodam następny jak będzie 5 komentarzy 

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 4

*Oczami Kariny

Posłusznie posłuchałam siostry i poszłam z Louisem po jedzenie. Gdy byliśmy już na dachu Louis zaczął się wydurniać, strasznie mnie to rozśmieszyło.
-Co Ty robisz?-zapytałam rozśmieszona.
-Wygłupiam się.-to mówiąc zrobił salto.
-Nieźle. Ale mieliśmy pójść po jedzenie.
-To przecież idziemy.
-Właśnie widzę.-usłyszałam wycie wilka.-Słyszysz?
-Tak, co to?
-Safa. Ona chroni mnie i moją siostrę. Jest wilkiem, szybkim i zabójczym. Biała furia.
-Serio? Ja miałem sztucznego gołębia, nazywał się Kevin.
-Co się z nim stało?
-Został w domu.
-Aha...Bardzo ciekawe. Może Safa ma coś do jedzenia.
-Ten wilk? Niby co może mieć do jedzenia? Mięso?
-No chyba raczej. Chodź.-chłopak mnie posłuchał i po chwili stanęliśmy na przeciwko Safy. Louis cofnął się trochę. Widziałam strach w jego oczach. Biała furia usiadła i spojrzała się na niego ze zdziwieniem. Pociągnęłam Louisa za rękę i podeszliśmy do Safy. Furia zaczęła mu się przyglądać z coraz większym zdziwieniem.
-Naprawdę aż tak się jej boisz?-zapytałam wystraszonego Louisa.
-Yhy...Ona jest ogromna.
-A co myślałeś? Że mała? To dorosły wilk. Safa przynieś coś do jedzenia!-ani się obejrzałam, a biała wilczyca przyniosła to o co proszę. -Dobra furia.
-A tak w ogóle, to skąd ona ma kanapki?
-Zwinęła komuś. A co? Lepiej się ciesz, że nie przyniosła jakiegoś martwego zwierzaka.
 -A nic. To co wracamy?
-Wracamy, ale...
-Ale co?
-Nie zostawię tu Safy.
-Ale ja tak. 
-To idź sam.
-Ale nie znam drogi.
-Więc wilk idzie z nami.
-Ale...
-Ale co?
-Ja się jej boję...
-Ty? Wielki gangster? I boi się wilka? No niezłe żarty Louis, Safa choć.
-Ale ja nie żartuję...
-Prawie się nabrałam. No choć.   
Pociągnęłam przestraszonego Louisa i poszliśmy w kierunku domu, Safa szła z nami.    

*Oczami Jessicy

Moja siostra nie wracała długo z Louisem i jedzeniem, dziwne. Zazwyczaj dwie sekundy i jest z powrotem. Jeśli ten chłopak coś jej zrobił to... 
-Hejka wszystkim. Mam kanapki i wielkiego wilka! 
No cóż... Cała moja siostra. Najśmieszniejsze w tej  całej sytuacji było to, że Louis stał za nią i nie robił żadnego kroku do przodu.
-Louis! No chodź! Mówię Ci, Safa nic Ci nie zrobi. - Karina próbowała go przekonać, no i jej się to udało. Po zjedzonej kolacji, Karin poszła na swoje miejsce, mianowicie parapet.
Nie wiem dlaczego, ale strasznie uwielbia gapić się na ulice tego miasta. Podszedł do niej Louis, co mnie nie za bardzo zdziwiło i usiadł na przeciwko mojej siostry, na co ona prawie w ogóle nie zwróciła uwagi. No cóż jej wybór. Z zamyślenia wyrwał mnie Harry.
-Nad czym tak rozmyślasz?
-Nad niczym, tak sobie obserwuję moją siostrę.
-Siostrę czy Louisa?
-Siostrę. Louis mi się nie podoba, zresztą chyba wpadł mojej siostrze w oko. Cały czas o czymś ze sobą gadają. A tak swoją drogą, nie wiem czy mi powiesz, ale po co wam narkotyki?
-Do ćpania.
-A tak na serio?
-No to Ci odpowiedziałem tak na serio.
-Bez sensu.
-A jednak. Dobra idę do Zayna, jak coś to mnie zawołaj, dobra?
-Dobra.

*Oczami Kariny

Louis jest strasznie zabawny, cały czas mnie rozśmiesza. A moja siostra to wszystko obserwuje z daleka i myśli, że się nie skapnę. Zabawna jest.
-Gdzie wcześniej mieszkałeś?
-W Doncaster. Było tam nawet fajnie, ale po prostu nie obchodzi mnie rodzina i tyle.
-Ja dałabym wszystko by mieć rodzinę. 
-A ja dałbym wszystko żeby jej nie mieć. Logika. Ty masz właśnie fajnie.
-Lou? Mogę tak w ogóle do Ciebie mówić?
-Oczywiście.
-Mogę się o coś Ciebie zapytać?
-Spoko, pytaj śmiało.
-Czy czasem nie chciałbyś do nich wrócić? Wrócić do domu?
-Wiesz co? Może czasem, ale to prawie w ogóle.
-A dlaczego tak naprawdę uciekłeś?
-Chcesz znać prawdę? Proszę. Kiepsko się uczyłem, dlatego mój ojciec codziennie się wkurwiał, matka cały czas narzekała, a no i oczywiście moje całe rodzeństwo doprowadzało mnie do szału.         
-Przepraszam, że w ogóle zapytałam. Nie chciałam Ciebie zdenerwować...
-Nic się nie stało. To ja przepraszam. Nie powinienem, aż tak nerwowo się zachować - to powiedziawszy mnie przytulił. Przyznam, że mnie tym zaskoczył, bardzo mocno zaskoczył. Odwzajemniłam uścisk.
Gadaliśmy jeszcze trochę i poszliśmy spać.

piątek, 23 maja 2014

Rozdział 3

*Oczami Kariny
Obudziłam się, chyba była dopiero pierwsza rano. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Zaczęłam się przyglądać nocnemu życiu miasta.

Było nawet ciekawe, zdecydowanie spokojniejsze od mojego. W sumie prawie każde życie jest bardziej spokojne od mojego. Wzięłam gitarę i powróciłam na moje miejsce na parapecie. Zaczęłam coś brzdąkać, ale nie grałam od bardzo dawna, więc za bardzo mi to nie wychodziło. Odłożyłam gitarę i znów zaczęłam się przyglądać nocnemu życiu. Miliony samochodów przejeżdżało ulicą mimo tak późnej pory. Ludzie chodzili chodnikiem. Rozmawiając i śmiejąc się. Zazdroszczę im. Są szczęśliwi i nie mieli tak źle jak ja w życiu. Spojrzałam na gang One Direction. Byli słodcy. Nie wiem co ich spotkało w życiu, ale cieszę się, że ich spotkałam z siostrą. Znowu wzięłam gitarę i zaczęłam coś grać.
-Ładnie grasz.-powiedział Louis, nie ukrywam

trochę się zdziwiłam, że nie śpi.
-Nie śpisz? Zresztą nie ważne.-powiedziałam i zajęłam się swoją grą.
-Od jak dawna grasz?
-Zaczęłam jak miałam dziesięć lat, ale ostatnio nie grałam...A dlaczego pytasz?
-Tak sobie.-powiedział i uśmiechnął się do mnie cwaniacko. Odwzajemniłam uśmiech, ale tylko na chwilę.-Masz ładny uśmiech.
-Dziękuję. Od jak dawna należysz do gangu?
-A nie wiesz tego z tajnych danych?
-Wiem, ale chcę się upewnić.
-Dobrze, więc od dwóch lat. Dlaczego Ciebie to ciekawi?
-Mam z siostrą gang. Zbieram informacje o innych. Dlaczego? To proste. Chcę wiedzieć z jakim gangiem mogę się dogadać, a z którym nie warto.-spojrzałam się na niego.-Mam jedynie moją siostrę. Nikogo innego.
-Współczuję...
-Ty miałeś rodzinę, ale uciekłeś. Dlaczego?
-Bo mam ją gdzieś.
-Rodzina to najlepsza rzecz jaką można mieć. Ja Ciebie nie rozumiem, ona nadal żyje, a Ciebie nie obchodzi jak żyją? Ja jakbym miała rodzinę to bym nie była tym kim teraz jestem.
-A kim jesteś?
-Złodziejką, czasem zdarza się, że jestem też dilerką. Niby z czego mam żyć? A jak masz rodzinę to ona zawsze Ci pomoże, bez względu na wszystko.
-Pewnie masz rację, ale ja wolę drugą opcję.
-Niby jaką drugą opcję?
-Dilerstwo, złodziejstwo, kradzież i inne złe rzeczy, jednym słowem gangsterstwo.
-To jest sposób na życie, ale ten jeden z najgorszych. Ja z moją siostra kradniemy z konieczności, wy dla zabawy.
-Może i dla zabawy.-powiedział i zaczął mi się bacznie przyglądać.
-Co?
-Jesteś nawet ładna. I zadziorna, podobasz mi się.
Zdziwiły mnie jego słowa. Choć nie znam go za dobrze to czuję, że te słowa były prosto z serca. W sumie był najładniejszy z całego gangu. Nie wiem jak dla mojej siostry.
-Chyba dziękuje...-powiedziałam niepewnie.-Słyszysz?
-Co?
-Ktoś tu jest...
-No chyba.
-Ale obcy.-powiedziałam i pośpiesznie wstałam. Wzięłam  do ręki metalowy pręt. I poszłam w kierunku wejścia. Stał tam Liam z jakimiś chłopakami. byli w podobnym wieku co gang One Direction. Są nawet przystojni. Podawali coś Liamowi. Co będę stać wyjdę.
-Payne, uważaj. Jakaś laska z prętem.-powiedział szatyn.
-Ja? Laska? Chyba żartujesz?
-Liam może nas zapoznasz?-powiedział blondasek.
-Dobra. To jest Karina. Karina to jest James i Kendall.
-Spoko, ale co oni tu robią?
-Dają narkotyki.
-Czyli dilerzy? Niech stąd spierdalają, w tej chwili.-powiedziałam i odwróciłam się, żeby odejść.
-Zadziorna. Twoja laska Payne?-powiedział Kendall.
-Chciałbyś.-odpowiedziałam za Liama.-Po co Ci prochy?
-Dla Zayna. Ćpa. Dlaczego się pytasz?
-Tak sobie, a ich nie chcę tu więcej widzieć.
-Nie będziesz tęsknić?-zapytał mnie James.
-Za Tobą? Chyba śnisz.
*Oczami Jessicy
 Obudził mnie hałas z dołu. Wyraźnie słyszałam zdenerwowany głos siostry, więc zbiegłam na dół. Zobaczyłam Karinę, kłócącą się z jakimś ładnym szatynem. Stał tam też Liam i jakiś blondyn.
-Co tu się wyprawia?!-zapytałam wkurzona.
-Nic poważnego, tylko dilerzy wleźli do naszego domu.
Zauważyłam, że Zayn stoi za mną. Podniósł do góry pistolet i wystrzelił. Wszyscy spojrzeliśmy w jego kierunku.

-O masz to badziewie! Mogę pożyczyć?
-A po co Ci?
-Żeby się pobawić z Jamesem i Kendallem.-powiedział moja siostra. Spodziewałam się tego pytania. Zayn w odpowiedzi spojrzał na nią karcąco, po czym wziął od dilerów prochy i poszedł na górę.
-Jak już wszystko załatwiliście to wynocha!-powiedziałam i poszłam na górę z siostrą. Po chwili dołączył do nas Liam. Moja siostra usiadła na parapecie, po chwili obok niej pojawił się Louis. Liam dyskutował zawzięcie o czymś z Zaynem, a Harry i Niall spali. Poszłam obudzić Harrego, ale niestety mi się to nie udało. Więc obudziłam Nialla. Chłopak się przeciągnął.
-O co chodzi?-zapytał zaspany sztuczny blondyn.
-Nic. Nudzi mi się.-powiedziawszy to usiadłam obok leżącego Nialla.
-Po to mnie obudziłaś?
-Tak.
-Nie masz nic ciekawszego do roboty?
-Nie, a co?
-To idź po jakieś jedzenie, głodny jestem.
-Nie chce mi się. Karina to zrobi.-powiedziałam, po czym podeszłam do siostry.
-Karina pójdź po jakieś jedzenie.
-Spoko, ale idę z Louisem, bo samej mi się nie chce.
-Dobra, dobra to idź. Wszyscy są głodni.
-Dobra już idę.

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 2

*Oczami Jassiccy
Moja siostra zaczęła krążyć wokół Zayna:
-Co robisz?-zapytał chłopak.
-Obserwuję Cię nie widać?
-Ale dlaczego wokół mnie krążysz?
Karina nie odpowiedziała. Wiem dlaczego. Zabrała mu pistolet. Zaczęłam się śmiać.

-Po co Ci to?-zapytałam.
-A takie fajne badziewie. Nie mogę się pobawić czy co?
Zayn podszedł do mojej siostry i wyrwał jej pistolet.
-To nie jest zabawka.
-Serio? A ja myślałam, że jest.
Karina podeszła do Zayna i chciała mu wyrwać pistolet, ale on wystrzelił.
-Patrz, a jednak działa.
-Myślisz,  że co jakby nie działało to bym to wziął?
-Dokładnie tak.
-Jak Ty z nią wytrzymujesz?
-Jest ciężko, ale daję radę.-odpowiedziałam.
-Spadamy.-powiedział Niall.
-Dlaczego? Chętnie się jeszcze pobawię tym badziewiem.

-Policja.
-Przecież masz to badziewie.
-I? Pistolet nie pomoże.
-A gdzie chcecie zwiać?
-Nie wiem.-odpowiedział mojej siostrze Harry.
-Nie zdążycie im uciec. Chodźcie do nas.
Chłopaki nie zaprotestowali i poszli za nami. W naszym opuszczonym domu zaprowadziłyśmy chłopaków na strych. 
-Jak chcecie to możecie tu pomieszkać...Ale Karina musi się zgodzić...
-Zgadzam się.
 Gadaliśmy tak do późna i poszliśmy spać.

Rozdział 1

*Oczami Kariny.
Dziś obudziłam się razem z siostrą na strychu w starym i opuszczonym domu.

-Hej, Jassica... Jesteś głodna?
-Tak, może pójdziemy do sklepu?
-Spoko, ale nie mamy kasy... Która godzina?
-Osiemnasta trzydzieści, sobota.
-Racja. Zapomniałam, że żyjemy wieczorem, a w dzień śpimy.
-To jaki sklep, będzie miał ten zaszczyt, zostać okradzionym przez nas?
-Ten przy kinie, ale musimy uważać na gang One Direction. Są szybcy, silni  i w stu procentach skuteczni oraz przystojni.
-Może i tak, ale jeśli nie spróbujemy, to umrę z głodu...
-I ja też... To chodźmy.
To powiedziawszy poszłam razem z siostrą na dach. Po paru sekundach byłyśmy już przy naszym celu. Siostra szturchnęła mnie w ramię :
-Kto to?
-Gang One Direction, na nasze nieszczęście...
-Co robimy?
-Idziemy po naszą kolację.
-Okej... A co z nimi?
-Nie wiem... Może nic nam nie zrobią...
To powiedziawszy zeszłyśmy z dachu i ukryłyśmy się za rogiem. Zaczęłyśmy ich obserwować.
-Masz rację... Oni są tacy przystojni...
-Skupmy się na akcji. Co oni wyprawiają? Chcą wysadzić ten sklep?
-Nie wiem, ale jeśli tak to musimy się spieszyć, bo inaczej będziemy głodne.
-Gang Stone nigdy się nie poddaje.
-Racja, to co robimy?
-Mam nadzieję, że ćwiczyłaś.
-Ćwiczyłam, a co?
-Pogadamy sobie trochę z tym gangiem...
-Po co?
-Po to żeby nie wchodzili nam w paradę.
To powiedziawszy ruszyłam w ich stronę, po chwili dołączyła do mnie siostra. Chłopcy spojrzeli się na nas zdziwieni i zaczęli coś do siebie mówić.
-Przepraszam, ale co wy tu robicie? To nasz teren.  Mama nie nauczyła was żeby nie chodzić wieczorem po ulicach?-powiedział do nas wysoki szatyn, po chwili obok niego ustał koleś w kręconych włosach.
-Nie, nie nauczyła. Po prostu nie zdążyła przez sześć lat. Widać was też nie nauczyła szanować dziewczyn, a tak poza tym to nasz teren. Jestem najlepsza w tym fachu z moją siostrą.
-A kim wy tak w ogóle jesteście?-zapytał kolega pyskatego.
-Nie znacie gangu Stone? Najdoskonalszego gangu na świecie?-oburzyła się moja siostra.
-Nie, jak się nazywacie?
-Ja jestem Jessica, a to moja siostra Karina. A wy jesteście? Kojarzę gang, ale waszych imion nie.
-Jestem Harry, ten co gadał z Twoją siostrą to Louis, ten co pali papierosa to Zayn, blondasek to Niall, a obok niego Liam.
-Interesujące, ale to nie zmienia faktu, że to nasz teren. A wy na nim jesteście.-powiedziałam już zirytowana.
Chyba Zayn do nas podszedł :
-Ile wy macie tak w ogóle lat, co?
-17, a co? Wy macie 18. Skąd wiem? Dane zastrzeżone, mojego ojca. A skąd mój ojciec wiedział? No bo pracował na policji. 
-Dlaczego mówisz o nim w czasie przeszłym?
-A jak myślisz? Słyszałeś o wielkim pożarze w Minnesocie?
-Tak, a co? 
-Zginęła tam cała rodzina. 
-No tak. Mama, tata i dwie córki.
-To kłamstwo.-powiedziała moja siostra.-Bynajmniej do połowy. Córki przeżyły, jedna Karina, a druga Jessica...

Prolog

Jedna szczęśliwa rodzina...
Jeden wielki pożar...
Wszystko psuje...
Dwie osierocone siostry...
I jedna obietnica...
Nigdy nie patrzeć wstecz...
  Czy uda im się odnaleźć prawdziwą miłość, w świecie pełnym kłamstw?
     Czy dowiedzą się prawdy?
       Czy uda im się żyć normalnie?
         Jak potoczy się ich historia?
 
 Czytajcie bloga, a dowiecie się wszystkiego, liczymy również na komentarze. 
                                                 Miłego czytania 
                                                                   Autorki bloga