poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 5

*Oczami Jassicy

Poszłam na dach. Przyznam, że nic nie chce mi się robić. Zawsze dobrze mi się myśli na dachu. To jedyne


miejsce, do którego nie chodzi ze mną Katrina. Jestem 


ciekawa czy ona czasem myśli o rodzicach, jakby to 

było, gdyby oni nadal żyli? Jakby nie było tego pożaru? 


Zawsze mnie to ciekawiło, ale nie rozmawiałam o tym z 


Katrin. Raz jak próbowałam strasznie się zdenerwowała, 


nakrzyczała na mnie, że w ogóle o tym wspominam, 


że to nic nie zmieni i nie warto tego rozpamiętywać. No  


więc nie próbowałam już drugi raz. Dla niej to bardzo 


trudna sprawa, w sumie tak jak dla mnie. No, ale jakoś sobie bez nich 


radzimy, może nie w najlepszy sposób 


jaki jest, ale bynajmniej mamy co jeść. Nie jestem pewna czy to dobrze, że


spotkałyśmy Gang One Direction,


no ale mniejsza z tym. Jedyne co mnie teraz wkurza to to, że Karina 


zaprzyjaźniła się z Louisem. Nie wiem czy można im 


ufać, sama zresztą mówiła, że musimy na nich uważać, a teraz... 


-Dlaczego tutaj przyszłaś? - wyrwał mnie jak zwykle z zamyślenia Harry.


-Bo lubię czasem tu przyjść i wszystko przemyśleć. A dlaczego pytasz?

-Szukałem Cię - jak mam być szczera, to jego odpowiedź strasznie mnie zaskoczyła.
-Po co? 
W odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. To bardzo ciekawe, szuka mnie, ale nie wie po co. Nie no po prostu szczyt inteligencji. Nie powiem, że go nie lubię, ale mógłby już sobie pójść jak nie ma nic do powiedzenia. 
-Widzisz tamten budynek? - zapytał mnie. 
-Oczywiście, że tak. Dlaczego pytasz?
-Wiesz co się stało z właścicielami tego budynku?
-Mniej więcej, ale moja siostra wie więcej.
-Trudno. Mów co wiesz.
-No więc... Mieszkało w nim małżeństwo z dwójką dzieci, no i rodzina zaginęła? 
-Pół na pół.
-Jak to?
-Zawołaj Karinę.
Właśnie się odwróciłam żeby ją zawołać, ale ona tam już stała. Opierała się o ścianę, a raczej to co, po niej zostało. Uśmiechnęła się i podeszła do nas.
-Więc tak. Mieszkające tam małżeństwo miało córkę i syna. Dziewczynka była o dwa lata starsza od brata.
Ich rodzice zaginęli cztery, może pięć lat temu. Dziewczyna zajmowała się swoim bratem, ale dwa i pół roku temu miała wypadek samochodowy, w którym zginęła - tu moja siostra się zatrzymała. Ale skąd ona tyle o tym wie? Pokręciła głową i dokończyła. - Ale nie wiem co stało się z chłopakiem.
-Skąd Ty tyle o tym wiesz?
-Lubiłam ten dom. Często go obserwowałam... 
-Wiesz jak mieli na nazwisko?  - zapytał Karinę Harry.
-Tak. Styles... - wow, czyli to tak jakby jego dom. - Ty masz tak na nazwisko. To Twój dom, prawda?
-Tak i nie. Nie mieszkam w nim. To zbyt niebezpieczne. Naprawdę się wcześniej nie skapnęłaś?
-Trochę mi przypominałeś tamtego chłopaka, ale mało jest podobnych ludzi na świecie? 
-W sumie. 
Moja siostra uśmiechnęła się i poszła za pewne z powrotem na swój parapet. Ona się świetnie dogaduje z każdym. Wszędzie czuje się dobrze, a jeśli tak nie jest to potrafi to świetnie zakamuflować. To jest nie fair. Wszędzie świetnie sobie radzi, a ja mam takie miejsca gdzie bez niej nie dam rady, to smutne, ale prawdziwe. Jesteśmy siostrami i ona też powinna mnie potrzebować. Ale nie, ona potrzebuje tylko swojej pieprzonej ciszy i spokoju, wtedy podejmuje najlepsze działania, ale pod presją też świetnie działa. Kiedy jeszcze miałyśmy rodziców, to ona miała tysiące przyjaciół. Ja tylko jedną przyjaciółkę. Nazywała się Nicole. Była dla mnie jak druga siostra. Zawsze bawiłyśmy się razem. Teraz nawet nie wiem gdzie jest, gdzie mieszka, co się z nią dzieje, czy mnie pamięta. To smutne, kiedy nie utrzymujesz kontaktów z jedyną przyjaciółką jaką masz lub miałaś. 
-Wszystko okej? - zapytał mnie Harry.
-Co? A tak, wszystko w porządku - odpowiedziałam, a on mnie przytulił. To miłe z jego strony, choć powiedziałam, że wszystko okej.
-Idziemy do reszty?
-Idź. Zaraz przyjdę.
-Spoko - odpowiedział mi i poszedł.

*Oczami Harrego

Zrobiło mi się żal  Jassicy. Na pierwszy rzut oka widać, że strasznie się różni od Kariny, charakterem i wyglądem. Ale widać też, że są ze sobą bardzo zżyte. Nie dziwię się. Ogółem Karina lepiej się dogaduje z ludźmi jest bardziej ufna, choć sądzę, że to tylko pozory. Jass na początku obserwuje, a dopiero później działa, no i oczywiście zawsze słucha się siostry. Co dowodzi tylko temu, że Karina rządzi w ich gangu. Gdy wszedłem do pokoju, Karina siedziała na parapecie i uśmiechała się do Louisa, który coś jej opowiadał. Zayn, Niall i Liam, gadali, a raczej coś ustalali. W sumie same nudy, po chwili do pokoju weszła Jassica. Spojrzała się na mnie, a następnie jej wzrok powędrował w kierunku jej siostry. Chyba nie była za bardzo zadowolona z faktu iż jej siostra gada z Lou.
Dziwne. Moim zdaniem pasowali by do siebie. No i jest jeszcze taki jeden fakt, że Louis nie przepada za kumplowaniem się z dziewczynami. Ogółem nie lubił z nimi nawet gadać. Jak mam być szczery to trochę mnie to dziwi. Podszedłem do Jassicy. Nawet nie zwróciła uwagi. Siedziała wpatrzona w Karin i się uśmiechała. Może nie ma nic przeciwko temu, że Lou gada z jej siostrą? Tylko udaje, że jej się to nie podoba? A może po prostu cieszy się tym, że jej siostra jest szczęśliwa? 
-A teraz to ja się Ciebie zapytam. Nad czym się teraz zastanawiasz? - zapytała mnie niebieskooka.
-Nad niczym. Tak sobie myślałem... 
-O co chcesz mnie zapytać? - skąd ona wie, że chce się jej o coś zapytać? W sumie jest bardzo bystra.
-Cieszysz się, że Twoja siostra lubi Louisa? - gdy wypowiedziałem to zdanie, uśmiech momentalnie zniknął jej z twarzy. Podniosła się z podłogi i podeszła do ściany.
-A czy ja wyglądam na osobę, która by się cieszyła z tego powodu?
-Raz tak, raz nie...
-To ja Ci odpowiem. Nie, nie cieszę się. Jak mam być szczera to mnie strasznie wkurza. Ona zawsze robi to co chce i nikogo się nie słucha - powiedziała Jass, choć widziałem, że powstrzymuje się od wykrzyczenia tego co sądzi o tym wszystkim. Ale i tak wszyscy zaczęli się na nią patrzeć, a ona kontynuowała. - Zawsze lepiej dogadywała się z ludźmi, miała więcej przyjaciół, była bardziej ufna, sprytniejsza i mądrzejsza. Potrafi sobie poradzić gdziekolwiek by nie była. Po prostu zawsze jest lepsza ode mnie! - to ostatnie zdanie wykrzyknęła i pobiegła na dach. Bynajmniej tak sądzę. Karina wstała, a na jej twarzy malował się nie pokój.
-Co ona znowu wygaduje... - powiedziała i również poszła na górę. Louis również wstał, ale mu przeszkodziłem.
-To sprawa rodzinna, Lou.
-Pewnie masz rację. 

*Oczami Kariny 

Co ona do jasnej cholery wygaduje? Ja perfekcyjna we wszystkim? No dobre żarty. Poszłam do niej. Widziałam, że Lou chciał pójść za mną, ale Harry mu przeszkodził. Dobrze zrobił. Tym mniej o mnie wie tym lepiej. Nie tylko dla mnie, ale też i dla niego. Ja wcale nie jestem ufna w stosunku do wszystkich. Ja udaję, że jestem ufna, ale tak naprawdę nie jestem. Muszę się dobrze zastanowić nad tym co odpowiem. Jass sądzi, że jestem od niej lepsza. Ale to nie jest prawda. Zawsze sądziłam, że dobrze sobie radzi, jak i  nie lepiej ode mnie. Może i potrafię poradzić sobie w trudnych sytuacjach, ale nie we wszystkich.
-Jassica, możemy porozmawiać?

-------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję mojej przyjaciółce Adze, która dała mi pomysł na ten rozdział. 
Dodam następny jak będzie 5 komentarzy 

1 komentarz:

  1. Witaj, gratuluję! ;3
    Twój blog został nominowany do Liebster Blog Award przez: http://tak-wielu-slow-nie-wypowiadamy.blogspot.com/
    Szczegóły na moim blogu.
    Weron. ♥

    OdpowiedzUsuń