piątek, 23 maja 2014

Rozdział 3

*Oczami Kariny
Obudziłam się, chyba była dopiero pierwsza rano. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Zaczęłam się przyglądać nocnemu życiu miasta.

Było nawet ciekawe, zdecydowanie spokojniejsze od mojego. W sumie prawie każde życie jest bardziej spokojne od mojego. Wzięłam gitarę i powróciłam na moje miejsce na parapecie. Zaczęłam coś brzdąkać, ale nie grałam od bardzo dawna, więc za bardzo mi to nie wychodziło. Odłożyłam gitarę i znów zaczęłam się przyglądać nocnemu życiu. Miliony samochodów przejeżdżało ulicą mimo tak późnej pory. Ludzie chodzili chodnikiem. Rozmawiając i śmiejąc się. Zazdroszczę im. Są szczęśliwi i nie mieli tak źle jak ja w życiu. Spojrzałam na gang One Direction. Byli słodcy. Nie wiem co ich spotkało w życiu, ale cieszę się, że ich spotkałam z siostrą. Znowu wzięłam gitarę i zaczęłam coś grać.
-Ładnie grasz.-powiedział Louis, nie ukrywam

trochę się zdziwiłam, że nie śpi.
-Nie śpisz? Zresztą nie ważne.-powiedziałam i zajęłam się swoją grą.
-Od jak dawna grasz?
-Zaczęłam jak miałam dziesięć lat, ale ostatnio nie grałam...A dlaczego pytasz?
-Tak sobie.-powiedział i uśmiechnął się do mnie cwaniacko. Odwzajemniłam uśmiech, ale tylko na chwilę.-Masz ładny uśmiech.
-Dziękuję. Od jak dawna należysz do gangu?
-A nie wiesz tego z tajnych danych?
-Wiem, ale chcę się upewnić.
-Dobrze, więc od dwóch lat. Dlaczego Ciebie to ciekawi?
-Mam z siostrą gang. Zbieram informacje o innych. Dlaczego? To proste. Chcę wiedzieć z jakim gangiem mogę się dogadać, a z którym nie warto.-spojrzałam się na niego.-Mam jedynie moją siostrę. Nikogo innego.
-Współczuję...
-Ty miałeś rodzinę, ale uciekłeś. Dlaczego?
-Bo mam ją gdzieś.
-Rodzina to najlepsza rzecz jaką można mieć. Ja Ciebie nie rozumiem, ona nadal żyje, a Ciebie nie obchodzi jak żyją? Ja jakbym miała rodzinę to bym nie była tym kim teraz jestem.
-A kim jesteś?
-Złodziejką, czasem zdarza się, że jestem też dilerką. Niby z czego mam żyć? A jak masz rodzinę to ona zawsze Ci pomoże, bez względu na wszystko.
-Pewnie masz rację, ale ja wolę drugą opcję.
-Niby jaką drugą opcję?
-Dilerstwo, złodziejstwo, kradzież i inne złe rzeczy, jednym słowem gangsterstwo.
-To jest sposób na życie, ale ten jeden z najgorszych. Ja z moją siostra kradniemy z konieczności, wy dla zabawy.
-Może i dla zabawy.-powiedział i zaczął mi się bacznie przyglądać.
-Co?
-Jesteś nawet ładna. I zadziorna, podobasz mi się.
Zdziwiły mnie jego słowa. Choć nie znam go za dobrze to czuję, że te słowa były prosto z serca. W sumie był najładniejszy z całego gangu. Nie wiem jak dla mojej siostry.
-Chyba dziękuje...-powiedziałam niepewnie.-Słyszysz?
-Co?
-Ktoś tu jest...
-No chyba.
-Ale obcy.-powiedziałam i pośpiesznie wstałam. Wzięłam  do ręki metalowy pręt. I poszłam w kierunku wejścia. Stał tam Liam z jakimiś chłopakami. byli w podobnym wieku co gang One Direction. Są nawet przystojni. Podawali coś Liamowi. Co będę stać wyjdę.
-Payne, uważaj. Jakaś laska z prętem.-powiedział szatyn.
-Ja? Laska? Chyba żartujesz?
-Liam może nas zapoznasz?-powiedział blondasek.
-Dobra. To jest Karina. Karina to jest James i Kendall.
-Spoko, ale co oni tu robią?
-Dają narkotyki.
-Czyli dilerzy? Niech stąd spierdalają, w tej chwili.-powiedziałam i odwróciłam się, żeby odejść.
-Zadziorna. Twoja laska Payne?-powiedział Kendall.
-Chciałbyś.-odpowiedziałam za Liama.-Po co Ci prochy?
-Dla Zayna. Ćpa. Dlaczego się pytasz?
-Tak sobie, a ich nie chcę tu więcej widzieć.
-Nie będziesz tęsknić?-zapytał mnie James.
-Za Tobą? Chyba śnisz.
*Oczami Jessicy
 Obudził mnie hałas z dołu. Wyraźnie słyszałam zdenerwowany głos siostry, więc zbiegłam na dół. Zobaczyłam Karinę, kłócącą się z jakimś ładnym szatynem. Stał tam też Liam i jakiś blondyn.
-Co tu się wyprawia?!-zapytałam wkurzona.
-Nic poważnego, tylko dilerzy wleźli do naszego domu.
Zauważyłam, że Zayn stoi za mną. Podniósł do góry pistolet i wystrzelił. Wszyscy spojrzeliśmy w jego kierunku.

-O masz to badziewie! Mogę pożyczyć?
-A po co Ci?
-Żeby się pobawić z Jamesem i Kendallem.-powiedział moja siostra. Spodziewałam się tego pytania. Zayn w odpowiedzi spojrzał na nią karcąco, po czym wziął od dilerów prochy i poszedł na górę.
-Jak już wszystko załatwiliście to wynocha!-powiedziałam i poszłam na górę z siostrą. Po chwili dołączył do nas Liam. Moja siostra usiadła na parapecie, po chwili obok niej pojawił się Louis. Liam dyskutował zawzięcie o czymś z Zaynem, a Harry i Niall spali. Poszłam obudzić Harrego, ale niestety mi się to nie udało. Więc obudziłam Nialla. Chłopak się przeciągnął.
-O co chodzi?-zapytał zaspany sztuczny blondyn.
-Nic. Nudzi mi się.-powiedziawszy to usiadłam obok leżącego Nialla.
-Po to mnie obudziłaś?
-Tak.
-Nie masz nic ciekawszego do roboty?
-Nie, a co?
-To idź po jakieś jedzenie, głodny jestem.
-Nie chce mi się. Karina to zrobi.-powiedziałam, po czym podeszłam do siostry.
-Karina pójdź po jakieś jedzenie.
-Spoko, ale idę z Louisem, bo samej mi się nie chce.
-Dobra, dobra to idź. Wszyscy są głodni.
-Dobra już idę.

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 2

*Oczami Jassiccy
Moja siostra zaczęła krążyć wokół Zayna:
-Co robisz?-zapytał chłopak.
-Obserwuję Cię nie widać?
-Ale dlaczego wokół mnie krążysz?
Karina nie odpowiedziała. Wiem dlaczego. Zabrała mu pistolet. Zaczęłam się śmiać.

-Po co Ci to?-zapytałam.
-A takie fajne badziewie. Nie mogę się pobawić czy co?
Zayn podszedł do mojej siostry i wyrwał jej pistolet.
-To nie jest zabawka.
-Serio? A ja myślałam, że jest.
Karina podeszła do Zayna i chciała mu wyrwać pistolet, ale on wystrzelił.
-Patrz, a jednak działa.
-Myślisz,  że co jakby nie działało to bym to wziął?
-Dokładnie tak.
-Jak Ty z nią wytrzymujesz?
-Jest ciężko, ale daję radę.-odpowiedziałam.
-Spadamy.-powiedział Niall.
-Dlaczego? Chętnie się jeszcze pobawię tym badziewiem.

-Policja.
-Przecież masz to badziewie.
-I? Pistolet nie pomoże.
-A gdzie chcecie zwiać?
-Nie wiem.-odpowiedział mojej siostrze Harry.
-Nie zdążycie im uciec. Chodźcie do nas.
Chłopaki nie zaprotestowali i poszli za nami. W naszym opuszczonym domu zaprowadziłyśmy chłopaków na strych. 
-Jak chcecie to możecie tu pomieszkać...Ale Karina musi się zgodzić...
-Zgadzam się.
 Gadaliśmy tak do późna i poszliśmy spać.

Rozdział 1

*Oczami Kariny.
Dziś obudziłam się razem z siostrą na strychu w starym i opuszczonym domu.

-Hej, Jassica... Jesteś głodna?
-Tak, może pójdziemy do sklepu?
-Spoko, ale nie mamy kasy... Która godzina?
-Osiemnasta trzydzieści, sobota.
-Racja. Zapomniałam, że żyjemy wieczorem, a w dzień śpimy.
-To jaki sklep, będzie miał ten zaszczyt, zostać okradzionym przez nas?
-Ten przy kinie, ale musimy uważać na gang One Direction. Są szybcy, silni  i w stu procentach skuteczni oraz przystojni.
-Może i tak, ale jeśli nie spróbujemy, to umrę z głodu...
-I ja też... To chodźmy.
To powiedziawszy poszłam razem z siostrą na dach. Po paru sekundach byłyśmy już przy naszym celu. Siostra szturchnęła mnie w ramię :
-Kto to?
-Gang One Direction, na nasze nieszczęście...
-Co robimy?
-Idziemy po naszą kolację.
-Okej... A co z nimi?
-Nie wiem... Może nic nam nie zrobią...
To powiedziawszy zeszłyśmy z dachu i ukryłyśmy się za rogiem. Zaczęłyśmy ich obserwować.
-Masz rację... Oni są tacy przystojni...
-Skupmy się na akcji. Co oni wyprawiają? Chcą wysadzić ten sklep?
-Nie wiem, ale jeśli tak to musimy się spieszyć, bo inaczej będziemy głodne.
-Gang Stone nigdy się nie poddaje.
-Racja, to co robimy?
-Mam nadzieję, że ćwiczyłaś.
-Ćwiczyłam, a co?
-Pogadamy sobie trochę z tym gangiem...
-Po co?
-Po to żeby nie wchodzili nam w paradę.
To powiedziawszy ruszyłam w ich stronę, po chwili dołączyła do mnie siostra. Chłopcy spojrzeli się na nas zdziwieni i zaczęli coś do siebie mówić.
-Przepraszam, ale co wy tu robicie? To nasz teren.  Mama nie nauczyła was żeby nie chodzić wieczorem po ulicach?-powiedział do nas wysoki szatyn, po chwili obok niego ustał koleś w kręconych włosach.
-Nie, nie nauczyła. Po prostu nie zdążyła przez sześć lat. Widać was też nie nauczyła szanować dziewczyn, a tak poza tym to nasz teren. Jestem najlepsza w tym fachu z moją siostrą.
-A kim wy tak w ogóle jesteście?-zapytał kolega pyskatego.
-Nie znacie gangu Stone? Najdoskonalszego gangu na świecie?-oburzyła się moja siostra.
-Nie, jak się nazywacie?
-Ja jestem Jessica, a to moja siostra Karina. A wy jesteście? Kojarzę gang, ale waszych imion nie.
-Jestem Harry, ten co gadał z Twoją siostrą to Louis, ten co pali papierosa to Zayn, blondasek to Niall, a obok niego Liam.
-Interesujące, ale to nie zmienia faktu, że to nasz teren. A wy na nim jesteście.-powiedziałam już zirytowana.
Chyba Zayn do nas podszedł :
-Ile wy macie tak w ogóle lat, co?
-17, a co? Wy macie 18. Skąd wiem? Dane zastrzeżone, mojego ojca. A skąd mój ojciec wiedział? No bo pracował na policji. 
-Dlaczego mówisz o nim w czasie przeszłym?
-A jak myślisz? Słyszałeś o wielkim pożarze w Minnesocie?
-Tak, a co? 
-Zginęła tam cała rodzina. 
-No tak. Mama, tata i dwie córki.
-To kłamstwo.-powiedziała moja siostra.-Bynajmniej do połowy. Córki przeżyły, jedna Karina, a druga Jessica...

Prolog

Jedna szczęśliwa rodzina...
Jeden wielki pożar...
Wszystko psuje...
Dwie osierocone siostry...
I jedna obietnica...
Nigdy nie patrzeć wstecz...
  Czy uda im się odnaleźć prawdziwą miłość, w świecie pełnym kłamstw?
     Czy dowiedzą się prawdy?
       Czy uda im się żyć normalnie?
         Jak potoczy się ich historia?
 
 Czytajcie bloga, a dowiecie się wszystkiego, liczymy również na komentarze. 
                                                 Miłego czytania 
                                                                   Autorki bloga